Już za kilka chwil po raz kolejny będziemy wspominać Wszystkich Świętych, a więc Tych, którzy dostąpili już nieba. Jest to święto Tych znanych i nieznanych świętych. Wiara w „świętych obcowanie” często dodaje otuchy po stracie bliskich nam osób. Wpierw się za Nich modlimy, a później wręcz mamy nieskrywaną nadzieję, że i Oni dostąpili nieba, a przez to teraz nas wspierają swoim stawiennictwem. Co ciekawe, jak donosi Wikipedia, pierwotnie to święto było obchodzone 13-go maja. Zmienił to papież Grzegorz III w 731 r. przenosząc tę uroczystość z 13-go maja na 1-go listopada.
Powszechnie uznaje się, że dzieci nienarodzone (np. zmarły przez poronienie) od razu utrafiają do nieba. Stają się Aniołkami rodziców. Nie mają grzechu, są czyste, więc nic nie staje na przeszkodzie by tak się stało. W tych ostatnich dniach, taki mały, biały, jeszcze zafoliowany aniołek, wykonany przez niezwykłą artystkę Sławę Sibigę z Tychów, stał się mi niezwykle bliski. Będzie mi przypominał o naszej Wiktorii, bo choć jeszcze nie zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że „jest”, przyszło nam się już z Nią „pożegnać”. Z drugiej strony, myślę sobie, że to właściwie powód do radości – w końcu ma się anioła w rodzinie. Już w pierwszych godzinach mogłem odczuć moc jego wstawiennictwa.
Dlatego dostrzegam „słoneczne promienie” na zachmurzonym niebie pełnym cierpienia, przygnębienia i smutku. Czas, w którym to wszystko się dzieje, myślę, że również nie jest przypadkowy. Choć serce wypełnione smutkiem, to już 1-go listopada będzie święto. Święto Wszystkich Świętych. Święto naszej Wiktorii.
W poprzednim wpisie zaprezentowałem m.in. jeden z utworów niezwykłego włoskiego pianisty i kompozytora Ludovico Einaudi, który mi w tych dniach szczególnie towarzyszy. Dziś chciałbym zaprezentować szerszą dawkę Jego twórczości.