Wybory Prezydenckie 2010, polityczne przemiany i.. życie.

Jakiś czas temu dane mi było wysłuchać na jednym z kanałów TV wypowiedz Michała Figurskiego, który mówił o tym, że żyje w podwójnej Polsce. Mówił o tym po zdarzeniach Smoleńskich. Oto nie lubiany, często przez wielu nie szanowany prezydent nagle staje się „najfajniejszym prezydentem”. Nagle się wszystko zmieniło, Ci co do tej pory wyrażali się niezbyt przychylnie, teraz albo zamilkli, albo zmienili się o 180 stopni.

Często też odnoszę takie wrażenie. Przyszło mi żyć w dwóch różnych Ojczyznach. To w niej zmuszano mnie do odbycia służby wojskowej pomimo moich negatywnych przekonań na całą tę szopkę zwaną wojskiem. I choć konstytucja gwarantuje mi wolność wyznania, przekonań – często są one deptane przez tych, którzy powinni stać na ich straży. W mojej Ojczyźnie sąsiad donosi na sąsiada. Choć mi by nigdy to nie przyszło do głowy, jeszcze teraz w XXI w., nikomu nie przeszkadzające auto, przeszkadza „życzliwemu sąsiadowi”, który zadba o przybycie Straży Miejskiej. I choć do tego typu parkowania (oczywiście nie na trawniku, tylko na wolnej przestrzeni pod blokiem) zmuszonych jest wielu, nie ważne. Jest w Niemczech takie powiedzenie – Jeśli Ci polak nie zaszkodził, to już Ci pomógł. Podobnie w pracy. W swoim zespole potrafią donosić na swoich kolegów, z którymi pracują. By odnieść sukces, nabić sobie plusów.

Oto w firmie, która lubi się nazywać „rodzinną”, każe się pracować w soboty, odbiera się część należnej premii, związki zawodowe nie potrafią walczyć o prawa pracowników. W końcu to nie górnictwo. Z jednej strony niby lepiej, a drugiej aż dusi od trwania „w tej życiowej szopce”.

Przed nami II tura wyborów prezydenckich. Oto w „lepszej wersji” mojej Ojczyzny jeden z kandydatów w wygłoszonym orędziu mówi o „przyjaciołach Rosjanach”, choć wcześniej jakby mógł to by pewnie srał na każdego napotkanego Rosjanina. W polityce modna stała się przemiana. Niektórzy poddali liftingowi wygląd zewnętrzny. „Jest fajnie”. I znów wesoło.

I niby miało być lepiej, bo mieliśmy wybierać lepszego prezydenta. A wybieramy między mniejszym a większym (K.) złem. Wybór ów jest „śmiechem demokracji”. Nie rozumiem do końca jej poczucia humoru, mi nie jest do śmiechu. Właściwie to tylko wysłuchanie prośby przyjaciela by zagłosować sprawi, że jutro zagłosuję.

Dodaj komentarz